To był moment – ogromny huk i duża stodoła stanęła w ogniu – relacjonują świadkowie. Nad Paszowicami w poniedziałek przeszła burza. Deszczu było jak na lekarstwo, jednak występowały wyładowania atmosferyczne. Przed godz. 22 piorun uderzył bezpośrednio w budynek.
Sąsiedzi zaalarmowali straż pożarną. Pierwsze zastępy JRG Jawor już przed przyjazdem na miejsce wzywali posiłki. Łuna ognia widoczna była z daleka. W drodze był już podnośnik z drabiną oraz zastępy z sąsiednich miejscowości. Płonący obiekt położony był bezpośrednio przy zabudowaniach mieszkalnych. Silny wiatr rozdmuchiwał płonące fragmenty poszycia dachowego po okolicy. Dojeżdżały kolejne jednostki strażaków z Wiadrowa, Męcinki, Mściwojowa, Sadów, Rogoźnicy, Dobromierza… Prądy wody podawane były od podwórka, od strony pól oraz bezpośrednio z dołu. Zaczęły spadać dachówki, sypały się elementy konstrukcji, była piekielna temperatura. Strażacy korzystali z hydrantów w kilku miejscach, więc spadło ciśnienie. W tej sytuacji z wody opróżniany był każdy zatankowany wóz bojowy, który dojeżdżał na miejsce. Wszystko w ciągu kilkunastu minut. – Od początku wiadomo było, że stodoły się nie uratuje. Ważne żeby ogień nie rozniósł się po sąsiedztwie – komentowali na miejscu licznie zebrani mieszkańcy Paszowic.
– Do płonącego obiektu przylegały bezpośrednio inne stodoły i zabudowania mieszkalne. Nasze działania polegały przede wszystkim na zabezpieczeniu tych budynków i ochrony pól, gdzie przedostawały się ognie lotne. Dyżurna zadysponowała nam ok. 20 pojazdów z dużą ilością wody, korzystaliśmy z hydrantów. Nie mogliśmy prowadzić działań wewnątrz ze względu na zagrożenie. Jeden z ratowników zasłabł ze względu na przegrzanie się organizmu. Koledzy udzielili mu pomocy, podali tlen, wezwaliśmy pogotowie i obecnie ta osoba czuje się dobrze – powiedział nam na miejscu zdarzenia kierujący akcją gaśniczą bryg. Arkadiusz Delikatny z JRG PSP w Jaworze.