Nieustraszenie uczniowie kontra nieustraszony rycerz

0
2055

Niemal trzydziestka bolkowskich uczniów pisała dodatkowe dyktando. Sprawdzianowi pisowni polskiej ortografii młodzi ludzie – uczniowie klas VII i VIII szkoły podstawowej i III gimnazjum poddali się dobrowolnie i poza szkołą. Pisali je bowiem w ośrodku kultury, którego instruktorzy przygotowali tekst.
Sprawdzian w domu kultury wyłonić miał Mistrza ortografii 2018. Na ucznia lub uczennicę, który najlepiej poradzi sobie z zawiłościami polszczyzny czekała statuetka.
Do sprawdzianu przystąpili: Malwina Gancarczyk, Nela Gontarz, Kinga Pietrzak – klasa VII a; Mateusz Kuliński, Olga Bujak – klasa VII b; Roksana Czachurska, Lena Wasilewska, Korneliusz Płaszewski – klasa VII c; Weronika Belniak, Ilona Oczachowska, Klaudia Hawryliszyn – klasa VIII a; Klaudia Wasilewska Hanna Zym, Malwina Jankowska – klasa VIII b; Maja Maziarz, Alicja Łyczkowska, Dominik Dołoszyński – klasa VIII c; Kinga Jarząbek, Marcel Suchojad, Natalia Świderska – klasa III a gimnazjum; Zuzanna Madurska, Agnieszka Bryła, Izabela Daszkiewicz – klasa III b gimnazjum; Olga Parcheta, Maja Woźniak, Jakub Szywała – klasa III c gimnazjum.
Treść dyktanda odczytała konkursowiczom Małgorzata Tokarska-Mazur. Sprawdzanie napisanych prac trwało kilka godzin, bo nafaszerowany trudnym słowami tekst był dość długi i wymagał kontroli pod względem ortograficznym oraz interpunkcyjnym. Dopiero po kilku dniach wręczono nagrody laureatom. Dyktando najlepiej napisała Malwina Garncarczyk. Drugie miejsce zajęła Ilona Oczachowska, a trzecia była Zuzanna Madurska. Wszystkim uczestnikom tego sprawdzianu należą się jednak gratulacje za wiedzę i odwagę.
O nieustraszonym rycerzu
Henryk był dotychczas rycerzem niezwyciężonym. Niestety, ożenił się i od tej pory wiódł żywot pantoflarza, który raz po raz musiał ulegać swej wszędzie szarogęszącej się małżonce. Wybrał na żonę Hannę, dziewczynę cud, z dobrego domu, posażną, wydawać by się mogło, że cichą, skromną i uległą. Niezbadane są jednak wyroki losu. Cudowna dziewczyna kochała nade wszystko rządzić i w okamgnieniu przeistoczyła się w potwora, który dzień i noc zatruwa życie mężowi. O tym jednak Henryk przekonał się poniewczasie. Ten nieustraszony rycerz, który do tej pory w żądnej bitwie nie został pokonany przez wroga, musiał teraz siedzieć cichusieńko niby mysz pod miotłą i spełniać wszelkie zachcianki chimerycznej i kłótliwej Hanny. Właśnie w głowie tej hetery zrodził się kolejny niedorzeczny pomysł. W opuszczonej części zamczyska zapragnęła założyć oranżerię. Po kilku dniach zmieniła jednak zdanie, nie chciała mieć oranżerii, lecz wielce oryginalną ptaszarnię. Miały się w niej znaleźć: jemiołuszka, sójka, jerzyk, czyżyk, czubaty jarząbek i cietrzew. Hannie szczególnie zależało na parze cietrzewi. Chciała bowiem przed świtem i o zmierzchu słuchać ich tokowania. Tak długo ciosała mężowi kołki na głowie, tak długo wierciła mu dziurę w brzuchu, złorzeczyła, krzyczała, że wreszcie zdesperowany Henryk rad nierad zgodził się wyruszyć do lasu po tę ptasią gromadę. Żona, przed tymi bezkrwawymi łowami, udzieliła mu szczegółowego instruktażu. Zaopatrzony w cenne wskazówki Hanny, a nadto w obusieczny miecz, hebanowy kołczan z mnóstwem strzał o kulistych zakończeniach, a także w niezliczoną ilość haków i lin, wyruszył Henryk na polowanie. Stał teraz na rozstaju dróg i rozmyślał nad swoją niedolą. Myśli kłębiły mu się w głowie. W końcu rycerz ciężko westchnął, spiął swojego rumaka i już spokojny zagłębił się w bór.
mewa
fot. GMOKSiR w Bolkowie